Czy sądzicie, że myślenie ma jakiś wpływ na wasze życie? Na
początek małe ćwiczenie: wyobraźcie sobie dojrzałą, żółtą cytrynę, rozkrajcie ją na pół i wgryzacie się w jedną połowę, czujecie jej kwaśny smak…
Jak tam produkcja śliny, czyżby wzrosła, a to
tylko cytryna widziana w wyobraźni, potrafiła spowodować fizjologiczne zmiany w organizmie. To tylko myśl, która potrafiła zmobilizować
nasze ciało do działania.
Idę spać jutro ważny dzień, moja
prezentacja. Właściwie nie ma co się starać, to i tak się na pewno nie uda, ja zawsze publicznie wychodzę źle, no i
jeszcze oceniać mnie będzie ta głupia baba, ona się na mnie uwzięła i na pewno zada mi trudne pytanie. Budzę się rano, za oknem deszcz, wiedziałam to będzie okropny dzień, nawet
pogoda jest przeciwko mnie. Dlatego postanawiam pospać jeszcze trochę, otwieram
oczy „o kurczę“ zaspałam, zostało mi tylko 10 min i muszę wychodzić. Nie zjadam śniadania,
ubieram się w pośpiechu i zapominam ważnych dokumentów.
Dalszego biegu historii łatwo się domyśleć.
Pozostaje pytanie, czy gdybym zmieniła myślenie mój dzień wyglądałby
inaczej?
Jeżeli pisząc moją prezentacje, z góry wiem, że i tak będzie do kitu,
to już nie staram się tak bardzo. Pytania – po co przygotowywać się do pytań, przecież i
tak znajdzie się pytanie, na które nie będę znała odpowiedzi. Deszcz za oknem, przynajmniej pośpię sobie dłużej…
Jak poradziłby sobie w
tej sytuacji niepoprawny optymista. Myślicie, że lepiej…
Moja prezentacja będzie najlepsza, ja zawsze dostaję łatwe
pytania, więc nie muszę nawet się do nich
przygotowywać. Budzika
nie nastawiam, obudzę się sam.
Nie ma złej pogody,
tylko nasze nastawienie do niej.
Przez długi czas sądziłam, ze powinnam tylko i wyłącznie myśleć pozytywnie i nie dopuszczać do siebie
negatywnych myśli. Jednak jakże wkurzające było, kiedy zwierzając się ze swoich problemów, cały czas dostawałam wskazówki, nie przejmuj się wszystko będzie dobrze, wszystko się ułoży, nie
miej czarnych myśli.. Łatwo powiedzieć, tylko że w mojej głowie kłębiło się
od czarnych scenariuszy typu „a co ja zrobię, gdy zdarzy się…“
Uspokajanie i na siłę szukanie
tylko pozytywnych zdań wcale mnie nie uspokajało, wręcz przeciwnie, napędzało
mnie coraz większą frustracją. I wtedy znalazłam cudowny sposób, te czarne
myśli nie muszą być złe jeśli tylko nie są cały czas powtarzane. Metoda ta
polega na wyobrażeniu sobie najgorszego scenariusza jaki może się zdarzyć, a
następnie co my możemy w tej zlej sytuacji zrobić.
Z powyższego przykładu:
dostane pytanie na które nie znam odpowiedzi i co się wtedy stanie, porostu nie
odpowiem, świat się nie skończy, ja będę nadal żył. Moja prezentacja okaże się
słaba, moi słuchacze nie wykażą zainteresowania, po prostu przebrniesz przez
nią do końca, może już nigdy nie zostaniesz poproszony o zrobienie prezentacji
i … tyle..
Już sama
świadomość, że ta najgorsza sytuacja, nie jest wcale taka zła,
powoduje, że uwalniam się od lęku przed porażką. Teraz już wiem co
najgorszego może się stać, teraz mogę się skupić na tym aby temu zapobiec i
zacząć karmić się pozytywnymi myślami. Swoją drogą te negatywne konsekwencje
powodują, że przygotowując się na nie, jesteśmy gotowi na wszystko i
zaczynamy się mniej martwić.
W skrócie:
- Wyobraź sobie co najgorszego może się zdarzyć.
- Uświadom sobie, że to nie koniec świata.
- Jak możesz się przygotować na najgorsze.
- Zacznij działać i oczekuj tylko najlepszego, na najgorsze i tak już jesteś gotów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz